Ten post miał pojawić się wczoraj, za pewnie czekaliście na ogłoszenie prac więc prezentuje je dziś :)
Dziękuje Wam Dziewczyny za to że wzięłyście udział w konkursie szkoda, że taka mała liczba osób zgłosiła się do konkursu ale i tak cieszę się, że mogłam podarować coś choć jednej z Was :))
Mam nadzieje, że jeśli dojdzie do kolejnego konkursu zgłosi się więcej osóbek ..:)
Oto zwycięska praca - którą wylosowała maszyna losująca ...
zapraszam do czytania :)
Zimowa opowieść z piegami,
tajemnicą
i nadzieją w tle…
Napisana dn. 12-11-2013r.
Autor: Czarownica
malymiszmasz.blogspot.com
Na wyzwanie u Moniki
Miłego czytania!!!
Poznajcie Basię, nastolatkę
o usianym piegami nosie, rudych i bujnych włosach oraz alabastrowej cerze.
Basia właśnie tego dość ponurego, jesiennego poranka zmierzała niechętnie do
szkoły. To nie tak, że nie lubiła się uczyć. Uwielbiała rozwiązywać
skomplikowane zadania matematyczne, rysować bryły geometryczne, kochała
historię i sztukę. Trochę gorzej szło jej z ortografią i pisaniem wypracowań,
ale mimo to uczyła się bardzo dobrze.
Było
jedno „ale”, które dość istotnie wpływało na jej życie, mianowicie - koleżanki
i koledzy z klasy. Trudno powiedzieć, czemu nie darzyli jej sympatią – może
chodziło o to, że doszła do klasy w połowie roku szkolnego, może dlatego, że
miała rude włosy, może dlatego, że uczyła się bardzo dobrze. Była nadzwyczaj
zdolna i pojętna, urodziła się już taka. Z chęcią służyła pomocą kolegom i
koleżankom, ale oni odrzucali tę pomoc. W pewnym momencie przestała proponować
pomocy w obawie, że koledzy stwierdzą, że się wywyższa. Wręcz ze wstydem
przyjmowała kolejne pochwały nauczycielek, narażające ją na docinki.
Często
słyszała:
„Hej, Ruda!
Dziś znowu będziesz błyszczała na zajęciach?”
„Piękna
Barbaro, daj policzyć piegi na swoim nosie!”.
„I jak tam,
rodzice ukarali cię, bo nie dostałaś 6 z klasówki?”.
Miała
po prostu dość. Każdy dzień w tym miejscu był dla niej torturą. Przerwy szkolne
narażały ją na złośliwości ze strony kolegów.
Dlatego tego dnia, tak jak
i zresztą zawsze, nie miała w ogóle chęci wstawać o 7 rano, a potem, w
pośpiechu iść do pobliskiej szkoły. Sam widok czerwonego dachu budynku przywoływał
złe uczucia.
Tego dnia starała się, za
radą babci, podejść do sytuacji całkiem spokojnie i obojętnie. Zaczęła szukać
pozytywów w tej sytuacji. Szła powoli, mówiąc do siebie półgłosem i odliczając
pomału na pulchnych paluszkach:
Po pierwsze
to jest jesień, zły nastrój to norma u wielu ludzi. Będzie lepiej.
Po drugie mam
wspaniałą rodzinkę, która jest ze mnie dumna.
Po trzecie
moje rude włosy i piegi nie są takie okropne, podobają mi się nawet.
Po czwarte
za…. Niecałe 8 miesięcy koniec roku szkolnego… - chociaż ten fakt akurat jej
nie zadowolił.
Po piąte to…
nadchodzi najlepsza pora roku ! ZIMA!
Po szóste
grudzień to moje urodziny, święta, spotkania z kuzynami i kuzynkami, zakupy
świąteczne, prezenty…..
Na
jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
W tej samej chwili, nie
wiadomo skąd, wyrósł przed nią wysoki chłopak o jasnych włosach i rozbrajającym
uśmiechu. Karol. Poznajcie naszego bohatera. Szczupłego, dość wysokiego
chłopaka o piwnych oczach i dołeczkach w policzkach.
-
Hej, Mała! – zaczął zwyczajowo.
-
Hej – odpowiedziała cicho.
-
Pożyczysz mi swoją pracę domową z fizyki? Na chwilę, zaraz oddam…
-
Dobrze – podała mu z plecaka zeszyt w fioletowej okładce.
-
Dzięki wielkie. Sama wiesz, jak fatalnie mi idzie z fizy….
-
Nie ma sprawy.- odpowiedziała.
Karol pożyczał od niej
prace domowe z fizyki, chemii, matematyki – każdego dnia. Począwszy od jej piątego
dnia w szkole, kiedy wszyscy zdążyli dostrzec inteligencję i zdolności Basi.
Ponieważ chłopak miał
ujmujący uśmiech, był zawsze pogodny i miły, przystawała na jego prośby. Chociaż tak naprawdę czuła się nieco wykorzystywana.
Z
drugiej strony, trzeba przyznać, chłopak że zawsze oddawał jej zeszyt na czas,
czyli 10 minut przed lekcją, poza tym zawsze słyszała „dziękuję”. Chociaż tyle.
Karol miał też jedną wielką zaletę, nigdy nie wyśmiewał się z Basi. Traktował
ją z szacunkiem i poważaniem. Imponowała mu. Chociaż ona nie wiedziała o tym.
Była pewna, że chłopak po prostu chce uniknąć jedynek i dwój z pewnych
problematycznych dla niego przedmiotów.
Siedem lekcji minęło dość szybko, nadzwyczaj.
Nauczyciele jak zawsze pozytywnie oceniali naszą bohaterkę, koledzy i koleżanki
oddali się sennej atmosferze jesieni i byli wręcz zachwyceni, że Baśka sama
zgłasza się do najtrudniejszych odpowiedzi. Tym samym uchroniła swoich kolegów
i koleżanki przed złymi ocenami.
Następnego dnia Basia zaspała.
Obudziła się z wielkim trudem ok. 8.20. Przetarła oczy ze zdumienia, kiedy
zerknęła na budzik. Nigdy nie zdarzało się, aby zaspała na lekcje. Zdziwiło ją,
że rodzice nie zareagowali i nie obudzili jej do szkoły.
Była zaspana, zmęczona i
niechętna do czegokolwiek. Spontanicznie postanowiła, że nic złego się nie
stanie, jeśli raz nie pójdzie do szkoły. Zeszła pomału na dół domu, do kuchni.
Nalała sobie soku ananasowego, z szafki wzięła banana, którego zjadła
zachłannie.
-
Ale jestem głodna! – powiedziała, patrząc na swojego rudego kota, Cynamona.
W
tej samej chwili dotarło do niej, że może pora nakarmić swojego futrzanego
przyjaciela. Spoglądał na nią błagająco. Podała mu karmę i usiadła w kuchni.
-
Cynamonku kochany, ale cudowny dziś dzień. Tak fajnie posiedzieć w ciepłym
domu, nie martwić się o nic…
W tej chwili usłyszała
ciche pukanie do drzwi. Zdziwiło ją, kto o tej porze może składać jej wizytę.
Podeszła do drzwi, spojrzała przez wizjer – nikogo nie było.
Odeszła, zdawało jej się,
że pewnie się przesłyszała. Ale za jakieś 5 minut kolejne pukanie, głośniejsze.
Znowu podeszła do drzwi, ale nikogo nie zobaczyła.
Nie
należała do strachliwych osób, ale to pukanie ją zdenerwowało.
-
Pewnie jakiś gówniarz sobie żarty robi… - powiedziała w stronę Cynamona, jakby
miał zrozumieć jej słowa.
Usiadła przed telewizorem z
kubkiem kakao. Rozplotła warkocz, przykryła się kocem i oddała się słodkiemu
lenistwu. Spojrzała na zegarek – dochodziła 9.30. Trwała więc w najlepsze…..
matematyka.
-
O rety, Karol..- pomyślała ze smutkiem.
Tego
dnia nie miał co liczyć na jej pomoc. W jakiś sposób było jej go żal.
Możecie odnieść wrażenie,
że uroczy Karol po prostu wykorzystywał biedną Basię, ale ona czuła coś innego.
Miała intuicję co do ludzi. Wyczuwała, kiedy ktoś był wobec niej nieszczery
albo dwulicowy. Od niego biło jakieś ciepło, dobroć, której nie umiała
zdefiniować.
Pewnie pomyślicie, że to po
prostu była jej pierwsza albo druga
szczeniacka miłość, otóż nie! Mimo, że chłopak był całkiem atrakcyjny i wiele
dziewcząt spoglądało na niego zalotnie, rudowłosa dziewczyna traktowała go jak
kolegę. Lepszego od innych, bo życzliwego.
Tego
dnia musiał sobie radzić sam. Zwyczajnie.
Basia zajęła się
porządkowaniem swoich ubrań, wykonała telefon do najlepszej przyjaciółki,
mieszkającej niestety w Zamościu – Agaty, po czym wyszła na zakupy do sklepu.
Stwierdziła, że ugotuje rodzicom obiad i chociaż tak zrehabilituje się za
słodkie lenistwo.
Sklep znajdował się
niedaleko, zaledwie 6 minut drogi od pięknego domu Basi. Dziewczyna szła,
wdychała jesienne, chłodne powietrze nozdrzami i przyglądała się złotym
liściom, które w tej chwili wydawały jej się nadzwyczaj piękne. Delikatne
słońce, wolny dzień..wszystko to sprawiało, że czuła się wolna, szczęśliwa..
Weszła do małego,
osiedlowego sklepiku i zaczęła się przyglądać dostępnym artykułom. Czekała na
inspirację, która sama do niej przyjdzie. Tak lubiła najbardziej.
Była
póki co na etapie oglądania … czekolad i bombonierek. Każda z nich ją
niesamowicie kusiła, ale nie miała aż tyle pieniędzy, aby wszystko kupić.
Podeszła
do szafki z makaronem i wówczas usłyszała w oddali znajomy głos.
Znajomy
głos powiedział:
-
Nie wiem, naprawdę nie wiem. To chyba nie jest dobry pomysł.
Drugi,
kobiecy i delikatny z kolei odezwał się:
-
Mógłbyś spróbować. Powinieneś. Może ona się… nadaje.
-
Nie, nie nadaje. Nie mogłaby. Nie, to bez sensu.
-
Zawsze byłeś taki uparty!
-
Wiem, ale ona nie jest odpowiednia. Po prostu.
Basi zrobiło się słabo z
wrażenia. Karol rozmawiał o NIEJ. Była tego pewna. A więc miała dobre
przeczucia! Nie był do końca obojętny, a zarazem… uważał, że ona się nie
nadaje. A do czego się nadawała? Do pożyczania prac domowych?
Złość się w niej
zagotowała, bo poczuła się po raz kolejny oszukana. Miała ochotę stanąć
naprzeciwko niego i powiedzieć mu, co o tym myśli, ale chłopak ulotnił się, nim
wyjrzała zza półki z makaronami.
Była wściekła i rozgoryczona. Poczuła jakby nikt nie
lubił jej za to, jaka jest. Przypominało jej się z Dziennika Bridget Jones „I
like you, just the way you are”. Nikt nigdy nie polubi jej za to, jaka jest
naprawdę – tak jej się zdawało. W dodatku Karol korzystał z jej dobroci i
pomocy, tymczasem teraz komuś uparcie tłumaczył, że ona nie jest odpowiednia.
Basia nie miała
już w ogóle ochoty na robienie jakiegokolwiek obiadu, złapała gotowe pierogi,
zapłaciła u starszej pani, z którą rozmawiał Karol i tłumiąc łzy,
zbliżyła się do drzwi wyjściowych. Zanim padło "do widzenia", starsza
kobieta odezwała się do niej:
- Dziewczynko, poczekaj.
Spojrzała na nią zdziwiona. Pani uśmiechnęła się do
niej z wdziękiem i powiedziała:
- Piękna jesteś, masz takie rude, bujne włosy! Całe życie marzyłam o
takich.
- Dziękuję pani - odpowiedziała Basia, rumieniąc się od tego komplementu.
-Pewnie dużo ludzi ci to mówi, prawda? - zapytała
kobieta.
Zanim Basia zdążyła zupełnie szczerze zaprzeczyć,
kobieta dopowiedziała:
- Życzyłabym sobie, aby mój wnuk Ciebie poznał. Na pewno spodobałabyś mu
się. Jesteś taka niezwykła...
Basia miała coś powiedzieć, ale nie była pewna, czy powinna. Poza tym
czyżby KAROL był jej wnukiem?
Kobieta odpowiedziała po chwili na wątpliwości
dziewczyny:
- Karol ma 15 lat, to taki uroczy chłopak, ale nie ma szczęścia w życiu.
Rodzina mu się rozpadła, nigdy nie mógł na nikogo liczyć z lekcjami..Ja z
kolei, mimo najszczerszych chęci, nie umiem pomóc mu z pewnych przedmiotów.
Chłopak ładnie pisze, jest z niego taka romantyczna dusza. Tylko brak mu
pewności siebie.
- Pani wnuk ma 15 lat? - zapytała Basia, pamiętając, że jej rocznik ma 14
lat.
-Tak. Niestety raz nie zdał i powtarza klasę.
-Aha, rozumiem - przytaknęła Basia.
- To naprawdę fajny chłopak. Całe szczęście trafia na ludzi, którzy mu
nieco pomagają. Wspominał mi kiedyś o koleżance, która zawsze pomaga z
lekcjami. Mało teraz takich ludzi...
Naiwnych - powiedziała w duchu dziewczyna, po czym stwierdziła:
- To bardzo dobrze, że wnuk ma pomocne osoby wokół
siebie. Niech mu pani życzy dużo sukcesów i udanej kariery naukowej.
Te zdanie wypowiedziane było z lekkim przekąsem, ale kobieta chyba go nie
wyczuła.
- Dziękuję, Skarbie. A powiesz mi w ogóle, jak masz na imię?
Basia zamilkła. Nie chciała zdradzać swego prawdziwego
imienia, starsza pani pewnie zaraz przekazałaby wnukowi informację o pogawędce
z uroczą dziewczyną, w dodatku Basią i w dodatku rudą - i wszystko wyszłoby na
jaw.
- Nazywam się Magda i mam 14 lat. Muszę niestety już iść do domu, rodzina
czeka z obiadem - powiedziała szybko.
- Dobrze, zatem do widzenia, Magdaleno – starsza pani rzuciła.
Basia nie zdążyła usłyszeć z ust miłej, starszej pani, że „Magdalena to
piękne imię i pasuje do jej rudych włosów”.
Począwszy od tego dnia, Basia zmieniła swój stosunek
do kolegi. Karol jakby to wyczuł, bo nie przychodził do niej po lekcje, unikał
jej. Co prawda zerkał czasem na nią na przerwach, ale na nieśmiałych
spojrzeniach się kończyło. Wyglądało to dla niej co najmniej dziwnie.
Tak mijały dni i tygodnie, a rudowłosa, mimo pozornej
ulgi, i tak czuła się źle. W tym momencie czuła się niepotrzebna, odrzucona.
Rodzice, widząc jej zły nastrój, próbowali dociec, co go powoduje, ale nie
umiała im się zwierzyć. Tłumaczyła, że to "jesienna chandra" i że
minie wraz z pierwszym, wiosennym słońcem, co nie napawało ich optymizmem.
Aż nagle, pewnego dnia coś się odmieniło.
Wracała ze szkoły, był to już 4 grudzień. Szaro, ponuro i chłodno. Lekcje
skończyły się już o 14, ze względu na przeziębienie nauczycielki. Basia
zmierzała do domu, wiatr owiewał jej włosy, policzki stały się czerwone od lekkiego
mrozu. Nasunęła czapkę głębiej na uszy, okryła się mocniej swoim tęczowym
szalem.
Spojrzała w niebo i dostrzegła, że zaczyna padać śnieg!
A ona tak bardzo uwielbiała to zjawisko atmosferyczne. Tak bardzo, że na jej
twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Śnieg był coraz większy, pomału osiadał na
trawnikach, ławkach, drzewach...
Usiadła na ławce w pobliskim parku, chłonąc mroźne
powietrze i patrząc na biały puch. Pomyślała, że zbliżają się Mikołajki i że
warto byłoby kupić coś rodzicom. Nie miała wiele kieszonkowego, ale odkładała
co miesiąc małą sumkę, aby potem móc je na coś spożytkować. Zastanawiała się
właśnie, czy tacie kupić rękawiczki czy czapkę, czy mama woli trufle czy śliwki
w czekoladzie, gdy pojawił się ostatnio milczący Karol. Nadszedł z drugiej
strony parku. Miał wściekle zieloną czapkę i brązowy szalik. Kurtka była
granatowa - Basia pomyślała sobie, że może faktycznie chłopak nie ma nikogo,
kto by mu doradził czy pomógł, chociażby w kwestii ubioru. Słyszała kiedyś, że
Karol mieszka z tatą, a mama wyjechała za granicę.
- Cześć - powiedział niepewnie.
- Cześć - odpowiedziała.
- Mógłbym z tobą porozmawiać? To ważne.
- Chodzi ci o lekcje? - złośliwość wzięła górę.
-Nie, raczej o pewien plan. Nie wiem, jak to nazwać.
Idą święta Bożego Narodzenia no i...
potrzebuję pomocy...
- Rozumiem, a ja jestem dobra do pomocy??
- Znakomita. Nie chodzi jednak o pomoc z lekcjami. Chodzi o taką specjalną
pomoc. Nie wiem jak to nazwać, żebyś mi uwierzyła.
- Wal prosto z mostu! - w dziewczynie narastała ciekawość.
- No więc mam plan. Może marny, ale jednak. Już jakiś czas temu chciałem
cię o to zapytać, ale nie miałem odwagi. Poza tym nie chciałem cię także tym
kłopotać.
- Kiedy chciałeś mnie niby zapytać?
- Pamiętasz, kiedyś nie pojawiłaś się w szkole...
- Pamiętam, zaspałam.
- No właśnie. Zaniepokoiłem się. Nie brakiem pracy
domowej, ale brakiem ciebie. Pomyślałem, że może jesteś chora albo coś... i poszedłem
do ciebie pod dom...
Rzuciłem śnieżką w drzwi, zapukałem..ale stchórzyłem i schowałem się za
krzewem. Bałem się, że mnie zdemaskujesz i narażę się na śmieszność.
- W takim razie wiem już, co i jak. Sprawa dziwnego gościa została
wyjaśniona - Basia powiedziała to, nie ukrywając lekkiej ulgi i zadowolenia
wynikającego z tego faktu.
- Chciałem pogadać i zapytać cię o coś.
- Zanim zaczniesz opowiadać, może pójdziemy do mnie do domu. Mama czeka z
obiadem, zjemy coś, ogrzejemy się i opowiesz mi wszystko, hm?
- Nie chciałbym wam przeszkadzać w obiedzie.
- Daj spokój, rzadko ktokolwiek do mnie wpada. Moi rodzice się ucieszą.
- No dobrze.
Droga do domu Basi upłynęła im w milczeniu i na podziwianiu spadających
płatków śniegu. Chociaż Karol nic nie mówił, dziewczyna zauważyła w jego
spojrzeniu radość i zachwyt tą właśnie porą roku.
- Kocham ...... hm, dziwnie to zabrzmi..ale kocham zimę! - powiedział z
entuzjazmem.
Basia udała, że to wyznanie nic a nic jej nie zaskoczyło, przytaknęła
chłopakowi i szli dalej.
Kiedy już dotarli do domu, po obiedzie i obfitym
deserze przyrządzonym przez panią Elę, mamę Basi, nadeszła pora rozmowy.
Świadkiem był Cynamon, który polubił Karola i nie odstępował go na krok. Co
więcej, zachowywał się dziwnie, nadzwyczaj przyjacielsko i ufnie, mimo, że z
reguły fukał na obcych ludzi.
- Powiedz mi, Karolu, o czym to chciałeś ze mną porozmawiać – zaczęła.
- O czymś mega ważnym. Tylko musisz mi obiecać, że nikomu nic nie powiesz.
Że nie będziesz się ze mnie śmiała ani nic takiego..... – powiedział z grobową
miną.
- A czy ja wyglądam na taką, która by szydziła? - zapytała, nieco oburzona.
- Nie, ależ skąd! - chodzi tylko o to, że i tak powiem Ci być może dziwne
rzeczy. No więc zacznijmy od mojej rodziny...moja babcia Alina jest dość specyficzną
osobą. Pracuje w niedalekim sklepie spożywczym, może ją poznałaś. Do tej pory
mieszkała w Zakopanem, niedawno natomiast przybyła do Warszawy. To pozornie
taka zwyczajna, starsza pani z siwym kokiem.
- Dokładnie, wygląda na sympatyczną - powiedziała Basia, przypominając
sobie komplementy słyszane z ust babci Karola.
- Tylko, że babcia Alina nie jest wcale taką zwyczajną babcią. Związała się
40 lat temu z kimś wyjątkowym – z moim dziadkiem. Schodziła się i rozchodziła z
nim kilka razy w życiu.
- Czemu to? – w Basi narastała ciekawość.
- Jakby to powiedzieć..czasem dzieliło ich trochę inne spojrzenie na życie,
odmienne plany. Babcia chciała męża - statecznego i poważnego, który ujarzmi
jej porywczy i szalony charakter. Dziadek, radosny i spokojny, okazał się
lekkoduchem, który znikał często na całe dni, a nawet noce. Babcia nie miała
pojęcia, co robić. A on zawsze tłumaczył się dość pokrętnie – a to, że
zatrzymały go jakieś interesy, ze robi coś dobrego i ważnego...
- To faktycznie dziwnie brzmi – potwierdziła dziewczyna.
- No właśnie…Tylko teraz pomyśl, zastanów się i odpowiedz - czy według
Twojej intuicji mój dziadek faktycznie był taki zły?
- Hm.....trudno powiedzieć, ale mam przeczucie, że nie. Że może miał jakąś
tajemnicę?
- Dokładnie! za to Cię uwielbiam – Karol wręcz krzyknął.
Basia uśmiechnęła się, słysząc tak miłe słowa.
- Domyślasz się, o co może chodzić?
- Zadajesz mi trudne pytania, Karolu. Poproszę podpowiedź.
- O.K. A więc mój dziadek....powiem tak - to historia związana ze śniegiem,
świętami, zimą..... Nie tylko jednego dnia, ale i w ciągu roku wcielał się w
...
- Świętego Mikołaja! - teraz to Basia krzyknęła z entuzjazmem.
- Świętego Mikołaja! - teraz to Basia krzyknęła z entuzjazmem.
- Dokładnie. Widzisz, jesteś taka domyślna!
- Opowiedz mi dalej o dziadku.
- Dobrze, zatem dziadek Henryk cały rok zbierał listy od dzieci z całego
świata. Oczywiście przeważały listy z Polski, ale zdarzały się także
zagraniczne. Dziadek kolekcjonował prezenty, część robił własnoręcznie -
strugał w drewnie, czasem podbierał haftowane serwetki babci...kiedyś
rękodzieło robiło wrażenie na ludziach. Poza tym dziadkowie nigdy nie byli
biedni, dobrze im się powodziło, dziadek dostał spory spadek po swoim ojcu.
Część inwestował, część wydawał na innych. Uwielbiał, ba – nadal uwielbia im
pomagać!
- Rozumiem. To wspaniałe. – Basia nie kryła zachwytu.
- Tylko, że widzisz..dziadek chciał uszczęśliwić obce dzieci, szczególnie
te osierocone, biedne....zapominając o swojej rodzinie. Mój ojciec, a jego syn,
nigdy nie czuł dostatecznie dużej miłości z jego strony. Nie rozumiał, że tata
ma ważne sprawy do załatwienia i dlatego nie pobawi się z nim klockami ani nie
opowie bajki na dobranoc.
- To smutne, coś za coś... takie życie. Nie można mieć wszystkiego. – Basia
nieco posmutniała.
- Dziadek nadal zajmuje się czynieniem dobra i nawet ma swoją stronę
internetową, którą mu założyłem z pomocą wujka. I widzisz w końcu mogę dotrzeć
do meritum. Chciałbym cię prosić o pomoc.
- Powiedz, jaką. – Basia była podekscytowana.
- Czy byłaby taka możliwość, żebyś została pomocniczką
Świętego Mikołaja?
Ja, jako jego wnuk, nie mogę nim być. Podobno taka jest tradycja. Mogę
pomagać, ale pomocnikiem ma być ktoś spoza rodziny, o innym nazwisku. Jeśli
pomogłabyś czasem dziadkowi, przeczytała mu listy od dzieci, dopowiedziała coś
w kwestii prezentów... byłbym wdzięczny. I tak już mam u ciebie dług
wdzięczności, którego chyba nigdy nie uda mi się spłacić.
- Karolu, ależ z chęcią! Ja tak bardzo chciałabym pomagać takim dzieciakom.
Widzisz, ja od zawsze mam wszystko. Najdroższe ubrania, piękny dom, frykasy na
obiady, wypasione śniadania i wykwintne kolacje. Może dlatego zawsze chciałam
jakoś zapracować na to wszystko i uczyłam się tak dobrze. Fakt, że jakoś mi to
idzie, ale wiele nocy siedziałam kiedyś nad matematyką ... teraz idzie mi
dobrze, ale to nie znaczy, że zawsze było z górki...
- Zaskoczyłaś mnie. Ja i większość klasy myśleliśmy, że z mlekiem matki
wyssałaś swoje zdolności - uśmiechnął się Karol.
- Nie. A o klasie nie wspominaj. Wszyscy mnie tam nienawidzą.
- Co ty najlepszego mówisz, Baśka! – Karol wyglądał na zezłoszczonego.
Dziewczyna spojrzała na niego oczami okrągłymi jak pięciozłotówki.
- Pozwól, że ci coś powiem. Trafiłaś do naszej klasy rok temu. Pojawiłaś
się znienacka i od razu zyskałaś podziw i sympatię nauczycieli. Nie mogli się
ciebie nachwalić, że taka mądra, taka rezolutna, taka urocza, taka pracowita i
tak dalej.. W dodatku rozeszły się wieści, że jesteś z dobrego domu, że nosisz
najdroższe ciuchy, że masz zamożnych rodziców, których stać na wszystko. Tak
już jest, ze biedniejsi czasem zazdroszczą bogatszym...Dzieciaki, które ledwo
miały na kanapkę w szkole, zaczęły patrzeć na ciebie ze złością. Nie, to nie nienawiść.
To raczej smutek, rozczarowanie. Nigdy nikt nie powiedział o Tobie, że jesteś
głupia, brzydka albo niemiła..padały raczej słowa: "ale ona jest mądra,
darowałaby sobie te pisanie prac domowych na 6" albo "widziałyście
jej włosy? błyszczące i miękkie jak marzenie, to niesprawiedliwe". Wiele
dziewczyn wspominało o twojej figurze, o nienagannych manierach...
Basia siedziała zamurowana. Patrzyła w lawendową
ścianę swojego pokoju, kręcąc z niedowierzaniem głową. Czyżby żyła ze
zniekształconym, zdemonizowanym przez siebie obrazie szkoły w głowie? Może ona
sama nie umiała dojrzeć w tych ludziach ciepła? Może nie starała się zrozumieć
ich podejścia do tej całej sytuacji? Może tak naprawdę oni jej nie tylko zazdrościli,
ale też podziwiali ją? – nagle w głowie miała mętlik i wiele pytań bez
odpowiedzi.
- Natomiast ja - kontynuował Karol - muszę to powiedzieć ( w tym
momencie na jego jasne policzki wkroczyły rumieńce) - od samego początku
uwielbiałem twoje piegi. Twój mały nosek i zielone, kocie oczy. Masz w sobie
coś z czarodziejki, jakiejś tajemniczej postaci..... coś magicznego....I
ilekroć dziadek wspominał, że potrzebuje pomocy przy kompletowaniu prezentów, jakiejś
„dobrej wróżki” myślałem właśnie o tobie. Moja babcia podsunęła mi pomysł, abyś
ty (bo mówiłem jej o tobie ileś razy) stała się Pomocnicą Mikołaja. Ale ja nie
chciałem. Miałem obawy. Nie chciałem narażać cię na stresy, czułem, że i tak
wyjątkowo cię wykorzystuję z tymi lekcjami. Nie wiesz ile razy zaczynałem pisać
do ciebie maila z podziękowaniami..Zawsze go kasowałem.
Basia nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Wszystkie
informacje na raz bombardowały jej głowę. Czuła, że nie podoła temu. Musiała
odsapnąć.
- Uszczypnij mnie, nie wiem, czy śnię...czy nie...- poprosiła.
Chłopak zbliżył się do niej, po czym.....pocałował ją delikatnie w
policzek.
- Zdecydowanie, to sen! - powiedziała, zawstydzona, odsuwając się
płochliwie.
Żeby ochłonąć, zaproponowała coś do picia. Po paru
minutach wróciła na górę z miską owsianych ciastek w czekoladzie i z kawą. Kawą
była z pianką, posypaną wiórkami czekolady i cynamonem. Usiedli, włączyli
radio, w tle zaczęła grać piosenka w wykonaniu Vana Morrisona - „Someone like
you". Obydwoje sączyli pomału kawę, zerkając na siebie ukradkiem...
I've been
searching a long time
For someone exactly like you
I've been travelling all around the world
Waiting for you to come through.
Someone like you makes it
All worth while
Someone like you keeps
Me satisfied someone exactly
Like you
I've been travellin a hard road
Lookin for someone exactly like you
I've been carryin my heavy load
Waiting for the light to come
Shining through.
Someone like you makes it
All worth while
Someone like you keeps
Me satisfied. someone exactly
Like you.
For someone exactly like you
I've been travelling all around the world
Waiting for you to come through.
Someone like you makes it
All worth while
Someone like you keeps
Me satisfied someone exactly
Like you
I've been travellin a hard road
Lookin for someone exactly like you
I've been carryin my heavy load
Waiting for the light to come
Shining through.
Someone like you makes it
All worth while
Someone like you keeps
Me satisfied. someone exactly
Like you.
(..)
Someone like you...
Someone like you...
Za oknem tak bajecznie padał śnieg, Basia zapaliła
świeczki, pokój napełnił piękny aromat czekoladowo-migdałowych świec.
Basia pomyślała sobie wtedy, że te święta będą
zupełnie inne niż zawsze, jeszcze bardziej magiczne...a kolejne miesiące w
szkole nie muszą być wcale katorgą. Może pewne sprawy da się pozmieniać, a
pewne relacje jakoś ułożyć.
Karol natomiast uśmiechnął się szeroko, wyobrażając
sobie prześliczną, rudą dziewczynę w stroju śnieżynki...
Tak bardzo chciał sprawić, aby poczuła, że jest kimś
wartościowym i wspaniałym, nie tylko za to, co robi i jak pomaga innym, ale po
prostu za to, jaka jest.
koniec
i dwie pozostałe prace prezentują się tak :
I jako 3 otrzymałam pracę od Cosmetics Pleasure
To by było na tyle;)
gratuluje@!@
OdpowiedzUsuńale mikołakj na długim paznokciu mnei rozwaliol<3 wow
dzięki za docenienie ;) I za paczkę...której oczekuję niecierpliwie :)
OdpowiedzUsuń